Mediacja jako usługa ( Mediation as a service)
Podczas spotkania w Ministerstwie Sprawiedliwości padło pytanie: „Czego potrzebują mediatorzy?”, podczas gdy należałoby postawić pytanie: „Czego potrzebuje mediacja?”. Choć odpowiedź wydaje się jasna: potrzebuje zmiany podejścia, to wiadomo, że taka zmiana - o ile zajdzie - nie będzie prosta.
Mediacja dziś to część długiego korowodu działań systemu sprawiedliwości, mieszcząca się gdzieś pomiędzy pozwem a wyrokiem i bardziej kojarzy się z zarękawkową biurokracją niż narzędziem rozwiązywania sporów wykorzystywanym przez nowoczesne państwo. Takie ulokowanie przytłacza i mediację i mediatorów, na czym cierpią przede wszystkim uczestnicy postępowań sądowych. Przepisy prawne dotyczące mediacji, choć miejscami niespójne i niejasne, nie są szczególnie rygorystyczne czy nadmiernie skomplikowane. Rozumie je zarówno mediator prawnik jak i mediator nie-prawnik, przy odrobinie dobrej woli.
To nie one krępują mediację lecz sposób myślenia o mediacji jako narzędziu prawnym, elemencie rozbudowanego systemu, części sądowej machiny. Dla niektórych mediatorów może to być przyjemnie łaskocząca świadomość, jednak dla samej mediacji takie myślenie jest obciążeniem.
Ze swej natury jest ona działaniem dobrowolnym, elastycznym, odformalizowanym, nie służącym wyrokowaniu – a zatem jest zaprzeczeniem klasycznej jurysdykcji ważącej racje i poszukującej winnego. Jednocześnie jest ona uzupełnieniem tego systemu, wsparciem w sprawach trudnych i beznadziejnych dającym czasami nieoczekiwane rozstrzygnięcia. Jednak pomiędzy mediacją a systemem sprawiedliwości nie ma sprzeczności i nie warto ich sobie przeciwstawiać. Warto za to wyprowadzić mediację za stereotypu myślowego zamykającego ją w klatce pojęciowej narzędzia prawa i potraktować ją jako usługę.
Rynek
A usługa to produkt, który należy promować i skutecznie sprzedawać. Skoro można sprzedawać usługi przewodników alpejskich w parkach narodowych, to można również sprzedawać usługi przewodników w obszarach porozumienia i konsensusu, którymi są mediatorzy.
Żeby sprzedawać produkt, trzeba poznać rynek, zbadać klientów, sprawdzić zapotrzebowanie. A jeśli tego ostatniego nie ma – trzeba je stworzyć, wzorem korporacji budując potrzebę, którą zaspokaja nasz produkt – mediacja. Do tego pewnie przyda się strategia oraz biznesplan z horyzontem czasowym i finansowym. Należy też wskazać potencjalne korzyści/zyski dla wszystkich; dla stron, dla mediatorów, dla wymiaru sprawiedliwości, dla gospodarki, dla społeczeństwa.
Dlatego potrzebny jest jasny komunikat-założenie, na przykład takie: „Chcemy, by do roku 2030 do w mediacji znalazło się 10% spraw. Dzięki temu ilość spraw w sądach spadnie z 15mln rocznie do 12mln, a to spowoduje, że każdy sędzia zyska dodatkowo 10 godzin tygodniowo, które będzie mógł poświęcić innym sprawom. Korzyść finansowana wynikająca z 1% spraw mediowanych to X zł, a zatem państwo i wymiar sprawiedliwości zaoszczędzi 10 razy X , czyli Y zł”. Choć wydaje się to nieskomplikowane i pewnie elementarne dla fachowca zajmującego się sprzedażą, taka diagnoza nie powstała do dziś.
Sprzedaż mediacji
Sprzedawcą usługi mediacyjnej musi być początkowo państwo, ale może tę sprzedaż komuś zlecić, na przykład dobrej agencji marketingowej. W ten sposób pieniądze wydawane dotąd na wspieranie wątpliwej jakości akcji ulotkowych podczas Tygodnia Mediacji będą efektywnie spożytkowane. Akcje tego typu są nieefektywne, ponieważ organizowane są przez entuzjastów mediacji a nie przez fachowców od marketingu mediacji i dlatego są chybione, prowadzone wedle schematu „jak bardzo byśmy chcieli, by mediacja zagościła na stałe w polskich domach”. Schemat ten jest życzeniowy i wyobrażeniowy i dlatego nie może przynieść dobrych skutków.
Niezręczną – ale jakże efektywną – akcją propagandową na rzecz mediacji były obostrzenia prawne związane z niemożnością uzyskania świadczenia „500+” przez osoby posiadające dzieci lecz żyjące nieformalnych związkach, o ile nie przedstawiły one wyroku sądowego potwierdzającego wysokość alimentów. Zamiast się tułać po sądach wiele z tych par ruszyło tłumnie do mediatorów zawierając ugody zatwierdzane przez sąd w szybkim tempie, co pozwalało niemal od ręki skorzystać ze świadczenia „500+”. Dzięki temu wielu młodych ludzi przekonało się o zaletach mediacji i do samej mediacji.
Z pewnością pomysł na promocję mediacji będzie inny, ale to agencja reklamowa ma go stworzyć najpierw określając potencjalnego klienta i jego potrzeby. Tym klientem z pewnością nie są wszyscy uczestnicy postępowań sądowych en bloc, lecz uczestniczące w postępowaniach określone grupy ludzi ze specyficznymi potrzebami, dla których mediacja będzie dobrym rozwiązaniem. O ile ktoś im pokaże czym ona jest, pomoże poznać, zrozumieć i uznać za usługę stanowiącą odpowiedź na swoją potrzebę. Bez badań rynku nie można przesądzać, czy np. bardziej skłonni do korzystania z mediacji są rodzice w rozstaniu czy przedsiębiorcy przy sporach finansowych, ale z pewnością takie badania można wykonać. I to od tych najbardziej skłonnych do mediacji należałoby zacząć akcję promocyjno-sprzedażową.
Nie ministerstwo
Konsekwencją tego myślenia jest konieczność wyprowadzenia mediacji z systemu wymiaru sprawiedliwości i zdjęcie troski o mediację z bark sędziów, poprzez upowszechnienie dostępu do nich zwykłym obywatelom. Lekarz wie jakiego zdjęcia rentgenowskiego potrzebuje ale nie zajmuje się wyszukiwaniem najlepszej pracowni diagnostycznej - podobnie działałby sędzia.
Celem strategicznym byłoby powszechne stosowanie mediacji pozasądowych przez obywateli, których efekty byłyby respektowane (tak obecnie jest) przez sądy, przy weryfikacji zgodności ugód z literą prawa. Mediacje powinny stać się elementem życia społecznego, zde-instytucjonalizowaną usługą społeczną, a nie instrumentem sądowym będącym we władzy państwa, którego ani państwo ani obywatele jako instrumentu nie potrzebują. Wszyscy potrzebujemy usługi.
Wymiar sprawiedliwości zajmuje się sprawami związanymi z wypadkami drogowymi, ale nie interesuje się ani intensywnością ruchu na drogach, ani markami pojazdów, które po nich jeżdżą. Podobnie powinno być z mediacją jako zewnętrzną dla systemu sprawiedliwości usługą, rządzącą się własnymi, jasnymi zasadami, której jedynie efekty oceniane są przez sąd zerojedynkowo; akceptacja lub jej brak.
Zmiana kierunku
Odwrócenie myślenia o mediacji polega także na tym, że to nie sąd powinien kierować strony do mediatora (a obecnie wielu sędziów tak robi) , tak jak nie wskazuje mechanika czy blacharza rozsądzając spór po kolizji. To sami zainteresowani powinni szukać mediatorów, którzy w ich sytuacji najlepiej będą potrafili im pomóc. I z gotowym produktem - ugodą – powinni przyjść do sądu. Jeśli nie, sąd zajmie się ich sprawą.
Niektóre efekty tych zmian to przede wszystkim uruchomienie naturalnego rynku usług mediacyjnych, znaczące zwiększenie ilości spraw rozstrzyganych poprzez mediację, zmniejszenie obciążenia systemu sądowego, częściowe zde-konfliktowanie życia społecznego, zmniejszenie liczby sporów sądowych.
Jeśli chcez podyskutować, napisz: